Piątek 16.11.2012, godz. 14:26Prochy dziadka w słoiku
John Gross chciał przewieźć prochy swojego zmarłego kilka lat temu dziadka do rodzinnego domu, znajdującego się na Florydzie. Niestety, wnukowi nie udało się dowieźć prochów zmarłego "w całości".
Podobno, prochy zmarłego były szczelnie zamknięte w słoiku, na którym widniał napis "Dziadziuś Mario Mark Marcaletti 1911 - 2002".
Podczas odprawy na lotnisku, pracownicy zwątpili w prawdziwość zawartości słoika, przewożonego przez mężczyznę, wypytując, co tak naprawdę się w nim znajduje. Mimo zapewnień Johna Grossa, że w słoiku znajdują się prochy jego dziadka, jedna z pracownic otworzyła słoik i rękoma zaczęła sprawdzać, czy nie znajduje się tam nic innego, poza prochami. Wtedy też słoik wypadł jej z rąk, a prochy zmarłego rozsypały się po podłodze.
Mimo że mężczyzna starał się zebrać prochy zmarłego dziadka, nie udało się zebrać całości.
Zgodnie z regulaminem lotniska, pracownica nie miała prawa ingerować w zawartość przewożonej urny. Jeżeli miała wątpliwości co do jej zawartości, mogła poddać ją prześwietleniu.
Źródło: natropie.onet.pl
Fot. Palmiped, udostępnione na commons.wikimedia.org 30.01.2011 na licencji Creative Commons.
Powrót