Polskie-Cmentarze.pl

Ciekawostki

Wtorek 22.02.2011, godz. 13:15Sati, zwyczaj palenia "dobrych kobiet"

Article img

Sati to hinduski zwyczaj palenia żony wraz ze zwłokami męża. Kobiety poddające się sati okazywały w ten sposób dowody miłości i wierności wobec zmarłego małżonka. Decyzja o śmierci teoretycznie należała to samej kobiety jednak w praktyce niejednokrotnie zmuszano ją do skoku w ogień.

Nazwa pochodzi od bogini Sati, żony boga Śiwy, która jako pierwsza dokonała samospalenia. W sanskrycie słowo sati oznacza dobra kobieta. Zgodnie z założeniem mógł być wykonywany wyłącznie za zgodą żony, jednak w historii zdarzały się nadużycia. Hinduskie żony często walczyły o prawo takiej śmierci, jak o przywilej. Wierzono, że małżeństwo łączy ludzi na zawsze. Anglicy zakazali tej praktyki w 1829 roku, jednak jeszcze współcześnie zdarzają się przypadki sati. Dziś w Indiach za samo popieranie sati można zostać skazanym na 7 lat więzienia.

Zajście tego rodzaju odnotowano jeszcze w sierpniu 2002 roku. Mająca 65 lat Kuttu Bai spłonęła na stosie pogrzebowym swego małżonka w jednej z wiosek w środkowych Indiach. Według świadków kobieta usiadła spokojnie na stosie, a wieśniacy wydając pochwalne okrzyki patrzyli jak płonie.

Oto fragment fragment przekładu książki S. Pearce Careya - William Carey – Ojciec nowoczesnej misji, który opisuje obrzęd.

"Carey odczuł niezmierzoną głębię potrzeb Hindustanu – jak nigdy przedtem – wiosną 1799 r., kiedy pewnego wieczora w Noaserai, 30 mil od Kalkuty, na własne oczy zobaczył samospalenie wdowy — sati. Oto jak opisuje ten obrzęd:
Zobaczyliśmy pewną ilość ludzi zgromadzonych nad brzegiem rzeki. Zapytałem w jakim celu się tam zgromadzili, i powiedziano mi, że w celu spalenia zwłok mężczyzny. Zapytałem, czy jego żona też chce umrzeć z nim, a oni odpowiedzieli że chce i wskazali ją. Stała koło stosu drewna, na szczycie którego leżały zwłoki jej męża. Obok niej stała jej najbliższa krewna, zaś w pobliżu stał koszyk słodyczy. Zapytałem, czy to jest jej własny wybór, czy też została tu przyprowadzona wskutek wywierania na nią niewłaściwego wpływu. Odpowiedzieli, że robi to z własnej i nieprzymuszonej woli. Rozmawiałem z nimi dalej, aż do momentu gdy okazało się, że żadne argumenty nic nie pomagają, a potem zacząłem z całej siły krzyczeć przeciwko temu, co robili, że to jest wstrętne morderstwo. Odpowiedzieli mi, że to jest akt wielkiego poświęcenia i dodali z wielką pewnością siebie, że skoro nie podoba mi się ten widok, to mogę odejść stamtąd, czego zresztą sami chcieli. Powiedziałem, że nie odejdę i że jestem zdecydowany pozostać tam i patrzeć na to morderstwo, i że z całą pewnością będę o tym świadczył przeciwko nim przed tronem Bożym. Napomniałem tę wdowę, aby nie porzucała życia i żeby się niczego nie bała, gdyż jeśli się nie zgodzi na spalenie to nie będzie jej grozić żadne zło. Ona jednak najspokojniej w świecie wspięła się na ten stos, zaczęła na nim tańczyć z wyciągniętymi rękami, jak gdyby w największym spokoju ducha. Przed tym jej krewna, której zadaniem było zapalić stos, oprowadziła ją sześciokrotnie wokół stosu – dwukrotnie po trzy razy. Obchodząc ten stos, rozrzucała słodycze stojącym w pobliżu ludziom, którzy je zjadali jako najświętszy pokarm. Skończywszy taniec położyła się obok zwłok, kładąc jedną rękę pod szyję trupa, zaś drugą na jego szyję. Wtedy posypano ich suchymi liśćmi palmy kokosowej i innymi substancjami, przykrywając ich nimi na pewną wysokość, a następnie rozlano na nich roztopione masło. Położono na nich dwa bambusy, które mocno przytwierdzono i podpalono stos, który bardzo szybko zaczął płonąć dużymi płomieniami z uwagi na suche i łatwopalne materiały z jakich się składał. Jak tylko rozpalił się ogień, wszyscy ludzie wydali głośny okrzyk radości, wzywając Sziwę. Z powodu tych głośnych okrzyków nie można było usłyszeć tej kobiety – nie wiadomo, czy jęczała czy też wołała głośno. Nie mogła też się ruszać, gdyż była przyciśnięta dwoma palami bambusowymi, które trzymały ją mocno niczym dźwignie prasy. Bardzo się sprzeciwialiśmy zamocowaniu tych pali, gdyż było to niepotrzebne użycie siły wobec niej, które nie pozwalało jej wstać i zejść ze stosu gdyby chciała. Oni jednak oświadczyli, że mają one za zadanie utrzymać ogień aby nie spadł. Nie mogliśmy dłużej już znieść tego widoku i przerażeni tym, co widzieliśmy opuściliśmy ich, krzycząc głośno przeciwko morderstwu."

Źródło: http://www.literatura.hg.pl/carey.htm, http://pl.wikipedia.org/wiki/Sati_%28ceremonia%29.

Powrót