Polskie-Cmentarze.pl

Ciekawostki

Piątek 23.09.2011, godz. 13:13Barokowa fascynacja śmiercią

Article img

Potrzeba zorganizowana uroczystego obrządku pogrzebowego dla bliskiego zmarłego nasiliła się w Polsce w XVI, a zwłaszcza w XVII wieku. Tendencja ta występowała także w całej Europie, co było nazywane "barokową fascynacją śmiercią".

Śmierć w XVI - XVII wieku była obecna każdego dnia. I nie chodzi tu jedynie o poległych w wyniku bitew, czy publicznych egzekucji. Należy pamiętać, że w tamtych czasach, szpitale nie funkcjonowały tak, jak te znane nam współcześnie. Lecznice, raczej miały charakter przytułków dla najbiedniejszych. Ludzie zwykle chorowali i umierali w domu, wśród zgromadzonych bliskich z rodziny, przyjaciół i sąsiadów. 

Umierający do ostatniego tchu zajęty był przygotowywaniem się do przejścia w zaświaty - czyli do najważniejszej chwili w swoim życiu. I tak, w ostatnich momentach rozdzielał majątek, żegnał się z rodziną, prosił o wybaczenie tych, których skrzywdził, a także błogosławił zgromadzonych bliskich. Te wszystkie zajęcia miały na celu odpędzenie od siebie myśli o mającym za chwilę nastąpić cielesnym unicestwieniu.

Jak pisze Maria Bogucka w swojej książce "Staropolskie obyczaje w XVI - XVII wieku", śmierć w tamtych czasach była dosyć powszechna i nie dotyczyła jedynie ludzi starszych. Umierały dzieci, kobiety w ciąży (lub  w stanie połogu), czy też ludzie w sile wieku, których zaatakowała epidemia. Autorka twierdzi, że:

W rezultacie śmierć nie była zjawiskiem odległym, nieznanym, o którym unika się rozmów i omija we własnych myślach. Każdy od dziecka wielokrotnie ocierał się bezpośrednio o zgon w całym jego dramatyzmie, a zarazem...prostocie i naturalności. Zapewne właśnie owo codzienne obcowanie ze śmiercią - choć może się to wydać paradoksalne - niwelowało strach, gdyż czyniło śmierć zjawiskiem zwykłym, familiarnym, powszednim. W pewnym sensie przywykano do śmierci, uczono się ją akceptować nieomal jako element codziennego życia. 

Przyzwyczajenie do umierania szło w parze z wiarą w życie pozagrobowe. Według kościoła, śmierć stanowiła przepustkę do wiecznego, a więc lepszego życia. Ludzie bardziej martwili się o zbawienie duszy, niż o to, co nieuchronne, czyli zgon ciała. 

Śmierć postrzegano zarówno jako ostateczną moc, która niweluje wszelkie różnice, jak i zbawienie od codziennych problemów i niepokojów. Umieranie było utożsamiane z czymś dobrym, pozytywnym, co przynosi ukojenie - snem, odjazdem, czy zniknięciem. Ludzie, ze spokojem przyjmowali wszystko to, co wiąże się z odejściem w zaświaty. 

W momencie, gdy umierał ktoś z rodziny królewskiej czy też magnackiej, ubierano zwłoki w najlepsze, odświętne szaty, układano je na katafalku, a następnie wystawiano na widok publiczny. Zwyczaj ten był także obecny w domostwach szlacheckich, mieszczańskich, a nawet chłopskich. Przy zmarłych odbywało się czuwanie, któremu towarzyszyły modlitwy oraz śpiew. Wśród niższych warstw społecznych, pogrzeb odbywał się już następnego dnia po nastąpieniu zgonu, ewentualnie dwa, trzy dni później. Natomiast, jeżeli chodzi o wyższe sfery, ceremonię pochówku odkładano tygodniami, miesiącami, a nawet latami. Dodajmy, że aby zachować ciało władcy w nienaruszonym stanie, zabezpieczano zwłoki poprzez wyjęcie wnętrzności, a także zabalsamowanie.

Kiedy już zbliżał się dzień pogrzebu, przy nieboszczyku wiele razy śpiewano wigilie. Czasami, w kilku kościołach jednocześnie, przy dźwiękach dzwonów odprawiano uroczyste liturgie żałobne. O dacie i miejscu pochówku informowano, a jednocześnie zapraszano specjalnymi listami. Lista "gości", będących na pogrzebie była naprawdę długa - krewni, znajomi, a także duchowni, w tym biskupi i inni dygnitarze. Łącznie po kilkaset osób. Obecność duchownych świadczyła o godności zmarłego. Świeccy, którzy brali udział w uroczystościach pogrzebowych ubrani byli w stroje żałobne z czarnych, grubych i sztywnych materiałów.

Pogrzeb rozpoczynał się wystrzałami z dział, przy biciu dzwonów wszystkich okolicznych kościołów. Zwykle trwało to od dwóch do czterech dni. Jednocześnie odprawiane były msze za zmarłego, na których wygłaszano kazania, sławiące zalety nieboszczyka, przedstawiano jego biografię, a także pocieszano będącą w żałobie rodzinę. 

Jak pisze Maria Bogucka:

Zmarłych chowano wedle godności - najznakomitszych w kościele, mniej znaczne osoby na cmentarzach położonych wokół świątyń. Jedynie samobójców, niektórych przestępców, czasem dzieci ochrzczone tylko "z wody" chowano poza poświęconą ziemią, gdzieś w polu, na skraju drogi, czasem pod Bożą Męką, czyli pod krzyżem albo kapliczką przydrożną. W okresie epidemii w okolicy większych, dotkniętych plagą, miast tworzono doraźne cmentarze dla grzebania osób, które padły jej ofiarą.

Pogrzeb w XVI - XVII wieku był pewnego rodzaju spektaklem, z rozbudowanymi i udramatyzowanymi scenami. Widoczne było to szczególnie w wyższych sferach społecznych. W kościele, wokół katafalku, ustawiano kosztowną konstrukcję architektoniczną, tzw. castrum doloris. W dniu pochówku, na cmentarzu i w kościele, wręczano wszystkim drukowane specjalnie na tę okazję uroczyste panegiryki, czyli teksty pochwalne, sławiące zmarłego, jego czyny i osiągnięcia. Wokół trumny przeprowadzano symboliczne ceremonie. Co ciekawe, jeśli nieboszczyk pochodził z rodziny królewskiej albo był wojskowym lub dygnitarzem, do kościoła, na koniu, wjeżdżał "archimimus", który wcielał się w rolę zmarłego i spadał z siodła przy katafalku. Łamano wszelkie symbole władzy zmarłego, a także oręż. 

Procesja, w której bliscy odprowadzali nieboszczyka, liczyła nawet kilka tysięcy osób. Brali w niej udział: rodzina, duchowieństwo, oddziały wojskowe, bractwa, a nawet uczniowie lokalnych szkół. Autorka "Staropolskich obyczajów w XVI - XVII wieku" pisze: Niesiono w niej przedstawienia drzewa genealogicznego rodziny zmarłego, prowadzono rumaki w czarnych kapach z herbami nieboszczyka i jego krewnych, niesiono zapalone świece i pochodnie. Na drodze procesji pogrzebowej stały wspaniałe bramy triumfalne o rozbudowanej symbolice religijno - heraldycznej. Były one projektowane przez wybitnych artystów - architektów i rzeźbiarzy.

Kiedy już ciało zostało złożone do grobu, duchowni, rodzina, a także sąsiedzi prezentowali swoje mowy pożegnalno - pochwalne. Trwało to kilka godzin. Po pogrzebie, żebracy mogli otrzymać dary, zgromadzone w czasie pochówku, a reszta była zapraszana na stypę. Ówczesne stypy bardzo szybko zamieniały się w pełne jedzenia, alkoholu, radości i uśmiechu uroczystości.

Ceremonie pogrzebowe rzadko odbywały się w skromnym tonie. Jeżeli już, to działo się tak na wyraźną prośbę danej osoby (mogła zapisać taką wolę w testamencie) lub w przypadku ludzi biedniejszych.

Warto podkreślić, że w XVI - XVII wieku pamiętano i celebrowano rocznice śmierci. Uroczystości z tym związane niewiele różniły się od pogrzebów. Szczególną uwagę przywiązywano do pierwszej rocznicy śmierci. Pamięć o zmarłych czczono przez tworzenie wyjątkowych pomników nagrobnych lub epitafiów, które umiejscawiano w kościołach, gdzie spoczywały zwłoki. Na ścianach kościołów umieszczano także herby, portrety zmarłych oraz inskrypcje. W ten sposób kościół przeistaczał się w mauzoleum rodzinne, pełnym portretów i rzeźb, przedstawiających zmarłych członków danej rodziny. 

Wystawność, a czasem nawet przepych pochówków rodzin magnackich i szlacheckich naśladowali bogaci mieszczanie. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że jakość uroczystości pogrzebowych zależała od statusu społecznego, jaki zajmował zmarły oraz jego rodzina. Od tego zależało praktycznie wszystko - ile osób będzie uczestniczyło w procesji, jakie dary zostaną rozdane żebrakom, a także na ile wystawna będzie stypa. Ludzie tamtego okresu chcieli, aby ich pogrzeb był wyjątkowy. Nawet biedniejsi ludzie, jeszcze za życia odkładali pieniądze na swój pogrzeb: na opłacenie uczniów, którzy mieliby śpiewać w czasie uroczystości, duchownych, a także na "jałmużnę" dla biednych, czy stypę. 

Wydaje się, że wszyscy pragnęli uświetnić jak najbardziej owo tak ważne przejście z ziemskiej egzystencji do - jak wierzono - lepszej, wieczystej. Bardziej chyba od myśli o śmierci przerażała myśl o pospiesznym pogrzebie bez należytej oprawy i tłumów uczestników.

Źródło: M. Bogucka, Spektakle życia: narodziny - ślub - śmierć i pogrzeb, [w:] Staropolskie obyczaje w XVI - XVII wieku, Warszawa 1994, s. 53 - 61.

Powrót