Poniedziałek 22.02.2010, godz. 16:57Sztuka umierania...
W czasach zarazy w średniowiecznej Europie furorę robiła mała ilustrowana książeczka. Nazywała się "Ars moriendi" ("Sztuka umierania"). Została wydana jako poradnik dla duchownych - jak towarzyszyć umierającemu, lecz szybko ukazała się w wersji dla szerokiego kręgu odbiorców - dla umierających, którzy szukali w niej pocieszenia i dla żałobników, którym pomagała wrócić do życia. Przesłanie, jakie niosła brzmiało: przyjęcie prawdy o naszej śmiertelności, o bólu i cierpieniu, które są wpisane w umieranie - paradoksalnie - pozwala zaakceptować życie.
W XXI wieku o „ars moriendi” przypomniało światu publiczne, bo śledzone przez media na całym świecie, odchodzenie Jana Pawła II. Ks. Marian Machinek nazwał je najdłuższą katechezą, której tematem było ludzkie umieranie.
„Ta niezwykła, ostatnia papieska katecheza streszcza się w zaproszeniu do docenienia wagi tego ostatniego aktu życia, jakim jest ludzkie umieranie - pisze ks. Machinek w artykule „Papieska ars moriendi”: „Przy całym szacunku dla intymności tego momentu, nie powinien on odbywać się w jakiejś mglistej przestrzeni między życiem a pogrzebem. Najbardziej sterylna opieka medyczna - choć niezaprzeczalnie niezbędna i mogąca świadczyć umierającym wielką pomoc - nie zastąpi towarzyszącej obecności bliskich. Między narodzinami a umieraniem zachodzi przedziwna analogia: w obu przypadkach - zarówno przy przychodzeniu na ten świat, jak i przy odchodzeniu zeń człowiek potrzebuje pomocy, potrzebuje serdecznych, dobrych rąk, które pomogą mu godnie przeżyć te kluczowe momenty życia. Społeczeństwa, w których nie ma miejsca dla umierających, ale także dla widoku ludzkich zwłok, przed którymi można pożegnać drogich zmarłych i okazać im szacunek i miłość, stają się społeczeństwami żyjącymi w zakłamaniu, gdyż do całej prawdy o człowieku należy także prawda o jego nieuchronnej śmierci, poprzedzonej zazwyczaj trudnym egzaminem, jakim jest umieranie”.
Wstydliwa żałoba
Rytuały i obrzędy żałobne coraz częściej traktowane są jako zbędna tradycja, która odchodzi w zapomnienie. Tymczasem dla procesu przezwyciężania bólu związanego ze stratą i żałobą są niezwykle cenne pogrzeb i jego przygotowanie, osobiste pożegnanie ze zmarłym, spotkanie rodziny i przyjaciół po pogrzebie, okres oficjalnej żałoby, zachowanie pamiątek, a także świadome przeżywanie kolejnych rocznic śmierci.
Ból trzeba odreagować, wypłakać, wykrzyczeć. Inaczej zawsze będzie w nas tkwił i dokuczał - mówią psychologowie. Ucieczka, negowanie straty, udawanie, że nic się nie stało - jednym słowem tzw. trzymanie się, to - dodają - najgorsze, co możemy zrobić po śmierci ukochanej osoby. Nieprzeżyta żałoba prowadzi m.in. do depresji, poczucia winy lub agresji, bezradności. Żałobnik potrzebuje wsparcia, a tymczasem inni omijają go szerokim łukiem, bo nie wiedzą ani jak się zachować, ani co w tej sytuacji powiedzieć. A przecież żałoba, to nie choroba, nie należy z nią walczyć, nie można się nią zarazić. Trzeba ją przeżyć. Jaki inni mogą w tym pomóc?
- Trzeba umieć wysłuchać osobę, która przeżyła stratę, trzeba ją przyjąć taką, jaka jest, z całym jej stanem emocjonalnym - pisze ks. dr Jan Dziedzic, adiunkt Katedry Psychologii Religii na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. - Milcząca obecność i gesty wsparcia są lepsze niż tanie pocieszenie czy nic niemówiące ogólniki - radzi ks. Krakowiak.
Źródło: http://hotnews.pl
Powrót